poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 78

Helloo !!
Coś wyjątkowo udało mi się wyrobić z napisaniem rozdziału więc składam go na wasze łapki :*
piszcie opinie co do treści i długości :* będę wdzięczna :D
Mam pytanie co do najbliższych wpisów...
chcecie żebym dalej ciągnęła ten imagin z Niallem ?
A no i jak będziecie chciały to będą kolejne części wiersza :P
Jak tam u was w szkole ?
U mnie porażka po prostu... ale no nie będę się na ten temat rozpisywała :P
Komentujcie :D
Czekam na wasze opinie ! :*
Miłego czytania :)




------------------------------------------------------------------------------------------------------------






- Rybko....
- Co....
- Kotek wstawaj...
- Po co...
- Jest 7:30
- Co ?!!!! I ty mnie dopiero teraz budzisz ?!!! przecież o 8:00 mamy trening !!!!
- WIEM.
- A kaka ?
- Co Kaka ?
- Jajco znosi... Wstała już ?
- Tak... Zibi ja budzi....
- Ok więc wyłaź !
- A co ja nie mogę własnej dziewczyny oglądać jak się przebiera ?
- A co ja film pornograficzny żeby mnie oglądać ?
- Hmmm... Poszedłbym na taki film....
- Wynoś Się !
Niall jak to Niall musiał dodać swoje dwa słowa przed tym niż na dobre opuścił mój a raczej nasz pokój. Teraz dosłownie wszystko fruwało. Każda rzecz jaką podnosiłam z ziemi automatycznie wylatywała w górę. Boże czemu ja zawsze mam taki problem z pakowaniem się na trening. Oczywiście to że wstałam tak późno to już jest moja wina no ale mógł mnie łaskawie wcześniej obudzić. A no i jeszcze muszę nakarmić rybki... eee zaraz... przecież ja nie mam do nich pokarmu. Tak. To może być problem. No nic. Muszę o tym powiedzieć Niallowi. O matko.. już pięć minut tak filozofuję ?! Dobra. Ogarniamy się.
Szybko wskoczyłam w pierwsze lepsze ubrania, spięłam włosy i tylko pomalowałam rzęsy. Z torbą treningową na plecach zeszłam po schodach gdzie już wszędzie był zapach śniadania. Uśmiechnięta Olka stała przy blacie kuchennym i patrzyła w moją stronę.
- Cześć Miśku. Zjesz z nami ?
- Sorki. Nie mam czasu. Ale liczę na pyszny obiadek.
Uśmiechnęłam się i posłałam jej całusa na co odpowiedziała tym samym. Ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych i zaczęłam ubierać buty. Po chwili wszyscy w trójkę siedzieliśmy w samochodzie. Niall jako kierowca, ja obok niego a Klaudzia z tyłu. Szybko wyjaśniłam amorkowi kiedy i gdzie ma czekać. Umówieni rozstaliśmy się na praktycznie 1,5 godz. Trening minął nam zadziwiająco szybko i nawet przyjemnie. Zabawa z piłeczką wcale nie jest taka zła jeśli faktycznie daje nam to radość. Kiedy Nialler odebrał nas z pod hali ruszyliśmy w stronę domu.
- Stań mi pod zoologicznym.
- Po co ? Obiad już na Was czeka, nie masz się o co martwić.
- Bardzo śmieszne. Rybki tez muszą jeść nie ?
Przekonałam go więc już po chwili byłam w sklepie. Szukałam jak najprostszego pokarmu co okazało się, było nie lada wyzwaniem. Po 10 min udręki znalazłam ten głupi proszek. Uśmiechnięta podeszłam do kasy i zapłaciłam za zakup. Wróciłam do auta gdzie wszyscy byli strasznie spokojni. Aż za spokojni. No nic, nie jestem Rutkowski, nie będę robiła dochodzenia. Po 10 min już byliśmy w naszej kuchni. Przez chwilę pogadałam z Olką i chłopakami po czym musiałam obiecać że zaraz zejdę na obiad. Zadowolona wbiegłam po schodach gdzie w pokoju siedział blondyn. Jego bardzo dziwny uśmiech od razu wzbudził we mnie podejrzenia. Oczywiście je olałam i podeszłam do akwarium, w którym pojawiła się jakaś nowa rzecz. Piękny niebieski koralowiec wyglądał niczym zabójcze tęczówki mojego wybranka. Powoli wsypałam zwierzątkom pokarm cały czas obserwując koralowiec. Nie wiem czy już wam mówiłam ale w akwarium mam 5 ślicznych gupików i trzy glonojady wielkości dłoni.
- Niall ? Nie wiesz czemu jeden z glonojadów ma taki wypukły brzuch ?
- Ni....
- Niall ?...
Kiedy sie zaciął wiedziałam że coś zrobił. Boże z nim to jak z dzieckiem. Powoli przywołałam go ruchem ręki.
- Wydaje mi się że trzeba będzie jej zrobić Sekcje.
- Jaką sekcję ?
- Zwłok. Sekcje zwłok.
- Żartujesz ! Nie próbuj nawet jej dotykać !!.. rozumiesz ?!
- Ale kotku..
- Mów co im dałeś...
- Myślałem że będzie ładnie...
- Dałeś do akwarium te szklane ozdobne kulki ?...
- eeee Tak...właśnie te...
- Mogę wiedzieć po co ?
- No jak to po co... żeby było ładnie.
- Dobra... To teraz ty ją będziesz operował !
- Ale będziesz moją asystentką ?
- Pfi... Wynajmij sobie..
- Nie mogę...
- Czemu ?
- Bo moja dziewczyna wzięła mi całą kasę...
- To powiedz jej żeby ci oddała...
- Kotku.. daj mi 200 euro....
- Niall !!!!
- No misiu !
- Dobra.. Idź po jakiś nóż czy coś....
Kiedy wyszedł to miałam ochotę za nim wybiec i zrzucić go ze schodów. Serio. Myślałam że pęknę. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Szybko wyciągnęłam ranną rybkę z akwarium ale zaraz sie okazało że nawet nie trzeba jej uśmiercać. Sama już dawno nie żyła.
- Mam dwa noże i skalpel... Skalpel od Lou... Nawet nie pytaj skąd bo sam nie wiem..
- Dobra. Mamy jeszcze prostsze zadanie bo rybka już nie żyje. Ty ją kroisz.
- Połóż mi ją tu.
- Będziesz ostrożny ?
- A czy ja kiedyś nie byłem ostrożny ?
- Hm... no nie wiem... może kilka razy...
- Oj no już dobra. Biorę się do pracy.
Jak głupia stałam nad moim panem chirurgiem którego nie obchodziło teraz nic więcej oprócz końcówki skalpela. Pierwszy raz widziałam go w takim skupieniu. Jego mina po prostu mnie rozbrajała. Zmarszczony nos, przymrużone oczy a ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
- Idź po Klaudie.
- Po co ?
- Potrzebna mi pomoc a ty masz do tego za słabe nerwy .
- Niall..
-  Idź ! Po Kake i po Olke. Bez dyskusji !
Boże jedyny... Zaczynam się go bać. A podobno to kobiety mają zmienne humory... pfi.. też mi mężczyzna.
Powoli zeszłam po schodach i nic nie mówiąc złapałam Olkę za rękę i pociągnęłam za sobą. Nie zwróciłam uwali na protesty Hazzy, który był oburzony tym że wyrwałam mu wybrankę z ust. Teraz w dwie weszłyśmy do pokoju Klaudii a tu kolejne papuszki nierozłączki.
- Co jest ?
- Jesteś potrzebna.
- Ale dlaczego mi ją zabieracie ?....
Zibi zrobił minkę zbitego psa ale chyba się przeliczył. Nieugięta odwróciłam się a kontem oka widziałam jak Klaudia mówi do Bartmana że zaraz wróci. Całe Trio ruszyło w stronę mojego i Niallera, pokoju. Otworzyłam drzwi a Nialler stał odwrócony plecami w naszą stronę i nawet nie podniósł głowy. Zdziwione dziewczyny ruszyły do niego, tylko nie ja. Dopiero kiedy zobaczył że już obok niego stoją jakby cały sie zmieszał. Zaczął wszystko przekładać i nie wiedziała do czego ma przykleić swoje ślepia...
- Spokojnie - Klaudia mówiła szeptem ale i tak to słyszałam, nie wiedziałam co się dzieje ale tez nie chciałam tam podchodzić.
- Nie martw się.. dasz rade... - Oliwka to już co innego. Nawet nie mówiła szeptem, nie chciała ukrywać przede mną tego co mówiła.
- Eee ? Co jest ?
Patrzyłam na blondyna, który powoli zaczął się do mnie odwracać. Uśmiechnięty w jednej ręce trzymał moją ulubioną białą różę a drugą miał zamkniętą. Ubrudzony i śmierdzący rybą podszedł do mnie i lekko pocałował wręczając różyczkę.
- Wyciągnąłeś to ?
- Tak. I teraz wreszcie bez żadnych roszad mogę Ci to pokazać....
Nawet nie zdążyłam o nic zapytać. Niall klęknął przede mną i głęboko nabrał powietrza. Stres zszedł z jego oczu a pojawiła sie w nich nadzieja. W głębi duszy wiedziałam że chce dać mi kolejną bransoletkę tylko nie wiedziałam jaką.
- Moja wspaniała, jedyna, magiczna kobieto... zechcesz wyjść za takiego blondyna, który nie umie nawet dobrze schować pierścionka ?
Moje oczy się zaszkliły. Po policzkach mimowolnie spłynęły łzy. W środku cała się gotowałam, cieszyłam, skakałam, a na zewnątrz musiałam podjąć tą ważną decyzję. Moje zmęczone gardło odmawiało mi posłuszeństwa, nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Z boku cały czas słyszałam doping dziewczyn "no dalej, zgódź się...!". Wreszcie dałam radę i przełamałam samą siebie.
- Tak !!!
Rzuciłam się w jego ramiona powalając go na podłogę. Byłam nieziemsko szczęśliwa. Tuliliśmy się jak małe dzieci, które spotkały się po tygodniu nieobecności w przedszkolu. Wreszcie słodkie tulaski przeobraziły się w krótkie pocałunki, te zaś w namiętne, a namiętne pocałunki w niekończące się pieszczoty. Leżeliśmy na dywanie całując się jakbyśmy zaraz mieli się rozstać. Łaknący się wzajemnie nie pozwalaliśmy sobie na ani sekundę przerwy. Wreszcie bez sił opadłam na tors mojego narzeczonego. Zorientowałam się że już dawno nie ma obok nas dziewczyn co niezmiernie mnie ucieszyło. Zaczęłam wplatać dłonie w blond czuprynę mojego narzeczonego. Ach jakież to piękne.. wreszcie mam prawo go tak nazywać...
- Kochanie... - Odezwał się zasapanym głosem.
- Tak ? - Ochocho.. mój głos był jeszcze gorszy, brzmiałam jakbym przebiegła maraton.
- Gdzie jest ta róża ?
- Nie wiem a co ?
- Bo coś mi się wbija w plecy..
Zaśmiałam się, powoli uwalniając go z mojego nacisku. Tak miał rację, leżał na mojej byłej, pięknej róży. Teraz wyglądała jakby ktoś przejechał po niej walcem ale trudno. Usiadłam na łóżku patrząc w oczy siedzącego przede mną narzeczonego. Ten tylko się uśmiechnął i podniósł z podłogi coś świecącego. To był ten pierścionek do którego wcześniej nie przywiązałam żadnej uwagi. Piękny, srebrny, z niebieskim kryształkiem na środku. Obrączka ozdobiona była drobnymi srebrnymi gałązkami. Całość wyglądała jak zrobiona przez elfy. Piękna, prosta a jakby pełna magi.
- Teraz już jesteś pełnomocną Panią mego serce... zawsze nią byłaś, ale teraz mam pewność że już mi nie uciekniesz.

1 komentarz:

  1. ;_;
    O JEJKU!
    Wzruszyłam się!
    To jest po prostu przepiękne!
    Ten rozdział jest genialny!
    TY JESTEŚ GENIALNA!
    Skąd ty bierzesz ten talent?
    O.o
    W KAŻDYM RAZIE PISZESZ ZJAWISKOWO A JA CZEKAM NA NEXT ;D

    OdpowiedzUsuń