niedziela, 2 marca 2014

Imagin z Niallem cz.12

Witam witam :*
No i jest weekend więc jest kolejna część imaginu z Niallerkiem :D 
Teraz to już jest bardziej imagin z Zaynem ale trudno :P 
Podstawowe pytanie :) Co chcecie aby pojawiło się w najbliższym czasie ?
 rozdział ? kolejna część imagina ? czy kolejna część imagino wiersza ? :*
Komentujcie !!!!
 Pozdrawiam :*
Miłego czytania :*
(ps. Mam nadzieję że dobrze się to czyta bo siedziałam nad tym 15 min żeby wogóle weszło to do internetu :P zapisałam sobie to w złym formacie i miałam duży problem z wstawieniem tego :P głupia ja :P ) 



----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Świat wiruje niczym dziecięca karuzela. Mocny wiatr wkurzając mnie, szarpie włosy. Dziwne słońce pada na moje policzki. Zaraz ! Czy to są drzewa ? a pode mną ? To są dachówki ? Zaraz, zaraz. Dlaczego ja do jasnej cholery siedzę na dachu ?!!! Kurde... chyba lekko przeholowałam z tym korzystaniem z życia. Ciekawe ile tego wzięłam..... Myśl ! Myśl.... a no tak... nie było tego dużo ale euforia i ekstaza zapanowały nad ciałem wspomagając działanie proszków. Kolejna zagadka... Powie mi ktoś jak ja się do jasnej cholery znalazłam na tym popieprzonym dachu ? Zobaczmy ile z tego pamiętam. Ćpałam... ktoś klamkował klamką... wściekła wyszłam przez okno.. usiadłam na dachu.... no i siedzę tu już aż 30 min ?! i dopiero teraz oprzytomniałam ?! a no nie dziwię się, musiało dobrze podziałać. Czasami zadziwia mnie to że idealnie pamiętam to co się działo jak byłam pod wpływem mojego życiodajnego proszku. Większość narkomanów od razu zapomina to co robią a o tym aby przypomnieli sobie co robili kiedy byli na haju nie ma nawet mowy. Ale ze mną jest inaczej. Od początku było inaczej. Nie zaczęłam brać bo chciałam. Zaczęłam to robić ponieważ byłam zmuszona. Wiem mogłam z tym walczyć, ale zerwanie kontaktów z Niallem było kopnięciem, które zrzuciło mnie w przepaść. Do dziś pamiętam mój pierwszy kontakt z narkotykami. Pierwszy, pożerający ciało głód. Wtedy bałam się tego. Odrzucało mnie to. Ale nie miałam wyboru. Zmusiła mnie do tego sytuacja, której zawsze tak chciałam uniknąć. Byłam na imprezie. Bawiłam się świetnie i poszłam tańczyć z kolegą. Tu pojawił się mój pierwszy błąd - nie dopiłam Coli która była w mojej szklance. Po skończonym tańcu, jak gdyby nigdy nic wróciłam na miejsce i ugasiłam pragnienie. I to był taki cios żyletką. Po chwili nie potrafiłam zapanować nad własnym ciałem, które już było pod mocnym wpływem środków nasennych. Walka z lekarstwem nic nie dała, moje powieki mimowolnie zamknęły mój dostęp do świta. Nie wiem jak długo spałam. Nie wiem jak mnie przenieśli. Wiem że kiedy się obudziłam już byłam po pierwszej dawce. Jedną z pierwszych tego oznak było to że moja ręka była cała pokuta. Ale moją uwagę przyciągnęło coś innego. Coś za co do dzisiaj mam ochotę zabić tego porąbanego dilera. Mój świat był w tęczowych barwach. Wszystko się kręciło ale po mimo pozorów, czułam się dobrze. Nie zadawałam żadnych pytań. Moje towarzystwo było bardziej powalone niż ja więc wiedziałam że oni mi nie pomogą. Wybiegłam z pokoju i okazało się że jestem w jakimś bunkrze. Odwróciłam się ale było już za późno. Jedyne drzwi które mogły wyprowadzić mnie z tamtego pokoju zatrzasnęły się. Odsunęłam się w kąt i opierając się o ścianę, usiadłam. Schowałam twarz w dłoniach ale nie spłynęła po moim policzku żadna łza. Wiedziałam że to nic nie da. Naważyłam sobie piwa to muszę go sama wypić. Nie wiedziałam która godzina, jaki dzień, ale wiedziałam że muszę się jakoś z tam tond wydostać. Kiedy już miałam wstać drzwi otworzyły się a w nich stanęła jakaś kobieta.
- Cześć. Możesz już wyjść. Kolega na Ciebie czeka.
- Która godzina ?
- 10....
- Gdzie Max ?
- Czekał... znaczy czeka. - Niepewnie wstałam. Wtedy jeszcze nie byłam tak pewna siebie, czyli bałam się wszystkiego i wszystkich. Ze spuszczoną głową ominęłam kobietę wychodząc z pomieszczenia. Na drodze stanęli mi dwaj mężczyźni. Po dokładnym obejrzeniu mnie jeden z nich powiedział do drugiego "połknęła haczyk".
- Możesz iść. Jesteś wolna. - Nie czekając na dalsze wywody tamtej dwójki wybiegłam z pomieszczenia i czym prędzej biegłam przed siebie. Z uśmiechem na twarzy wydostałam się na podwórko i ruszyłam w stronę mojego domu. Wtedy kolejny raz w tamtym tygodniu zaczęłam nucić sobie pod nosem "I'm coming home, I'm coming home, Tell the World, I'm coming home". Byłam szczęśliwa że wyszłam cało z tej sytuacji. Pewna że jestem bezpieczna i nic mi nie jest. Humor znacznie mi się poprawił bo w końcu brnęłam w stronę mojego ukochanego domku. Dopiero po kilku dniach dowiedziałam się że ten jeden jedyny nie kontrolowany raz wystarczył aby wciągnąć mnie w nałóg. Zaczęłam regularnie odbierać towar i go spożywać. Nie miałam innego wyjścia. Mój organizm zbyt mocno go pragnął więc nie miałam możliwości sprzeciwienia się. Kiedy chciałam z tym walczyć szybko polegałam. Nagłe krwotoki z nosa, zasłabnięcia tylko zmuszały mnie do tego aby sięgać po to do czego coraz bardziej się przyzwyczajałam. Po dwóch miesiącach robiłam to już z chęcią a co ważniejsze regularnie. Teraz mija około dwóch lat od kiedy to zaczęłam. I co z tego że zrobiłam sobie przerwę ? Co z tego że się zakochałam.. że ktoś mnie kochał ? Skoro ten wspaniały proszek znowu jest najważniejszy.. z resztą, on zawsze był najważniejszy. Kiedy byłam z Zaynem po prostu on zastępował mi narkotyki. To jego potrzebowałam bardziej niż ich. Ale teraz już wiem że był tylko złudzeniem. Przelotnym wiatrem w żaglach. Duchem, który teraz już odszedł i nie obchodzi mnie co się z nim dzieje. Prawdziwe szczęście mam tutaj. Nie na dachu, tylko w sobie. Krąży w moich żyłach. Posila moje komórki. Podtrzymuje moje życie. 
- [T.I] ! Kotku ! Jesteś tam ?! - Jakiś mężczyzna krzyczał uderzając pięściami w drzwi. Matko... ten ból.... czy on nie wie że boli mnie głowa ! No nic... nie zajdę. Może uda mi się go zignorować. Dałam radę odrzucać ludzką potrzebę miłości przez prawie 3 lata. Teraz też mogę nie zwracać uwagi na jakiegoś nachalnego debila. Huki są coraz głośniejsze a moja głowa chce wybuchnąć. Wściekła odwróciłam się twarzą w stronę dachu i ruszyłam w górę. Powoli przemieszczałam się po śliskiej powierzchni aż doszłam do komina. Uderzenia ucichły a raczej ja przestałam je słyszeć. Zadowolona zaczęłam dziwnie przyglądać się krajobrazowi, który mnie otaczał. Kiedyś poruszyłby mnie ten widok. Piękne rozpromienione słońce, mnóstwo zieleni i radosne kolorowe budynki. Teraz były dla mnie pustym krajobrazem. Codziennością, która mnie otaczała, otacza i będzie otaczała. 
 - [T.I] ? 
- Odejdź ! 
- Kotku.. proszę Cię.. Coś się stało ? 
- Wyjdź ! Idź sobie ! Spadaj ! - Tak. To był Zayn. Teraz wychodził z dachowego okna naszej łazienki kierując się w moją stronę. Czy jego do końca pogięło ?! Ja mam z nim rozmawiać ?! jego niedoczekanie.....
- Misiu proszę cię...
- Spadasz ? Czy Ci pomóc ! Nie powinno to być trudne...
- Powiesz mi co Cię ugryzło !!? 
- Ja zaraz mogę ugryźć Ciebie !!! 
- Co brałaś !!!!? 
Puściły mi nerwy. Wściekła odbiłam się od dachówki i ruszyłam w stronę rozdrażnionego, byłego, chłopaka. Jego twarz zrobiła się blada a ja nie miałam zamiaru ustąpić. Wiedział co zaraz się stanie.


3 komentarze:

  1. Ja czytam <3
    Dawaj szybko nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O.o
    Czy ona go zrzuci z tego dachu?
    o.o
    xD
    Tak...
    To moja pierwsza reakcja po przeczytaniu rozdziału a raczej pierwsza myśl bo pierwsza reakcja to wieeelkie WOOOOOOOOOOOOOOOW!
    :D
    "ktoś klamkował klamką"
    XD
    Jest wg takie słowo?
    "klamkował"?
    xD
    Hahahahah.xD
    Rozdział jest GENIAAAAAAAAAAAALNY!!!
    :D
    I czekam na next ;D
    UWIELBIAM TEGO BLOGA!
    I love it ♥
    XD

    OdpowiedzUsuń
  3. WoW WoW WoW !!!
    Przegięłaś !
    Ta część jest zdecydowanie na dobra XD
    KOCHAM !
    Sunny

    OdpowiedzUsuń