- Strzała wbiła się nie w środek ale lekko na prawo od środka a w
trakcie strzału lekko pochyliłeś się do przodu... - Mówił Liam
rozmyślając nad tym co wydarzyło się dosłownie trzydzieści sekund temu.
-
I co z tego ? co ci to da ? - Zapytał zniecierpliwiony Louis. Czułem na
sobie spojrzenia wszystkich ale sam nie podniosłem wzroku z mojego
łuku.
- To z tego że skoro ściąga mu strzałę na prawo to zrobił
coś z nadgarstkiem... a pochylenie do przodu, u niego, jest wynikiem
bólu kręgosłupa lub karku.... - Powiedział brunet. Odwróciłem się w jego
stronę i przeszyłem go przestraszonym wzrokiem. Nie przestraszyłem się
urazów. Bardziej bałem się tego jak on dobrze mnie zna. To znaczy ja
wiedziałem że od kąt odkrył swój dar uczył się naszych postaw na pamięć
ale żeby aż tak ? żeby potrafił zobaczyć każdy drobny, nie dopracowany
szczegół mojego ustawienia ?
- Czyli co ? już wiesz co mi jest i
samo się zagoi tak ?.... - Zapytałem z nadzieją w oczach, łudząc siebie
samego. Chłopak uśmiechnął się i odwrócił się w stronę stołu. Kiedy
doszedł do niego pokazał mi ręką że mam usiąść. Ruszyłem w jego stronę, z
miną zranionego kota ze shreka. W tym momencie do sali wbiegł pies. Był
to beagle o brązowo, biało, czarnej sierści.
- Sisi !!.. -
Krzyknęła [T.I] i podeszła do zwierzęcia. Dziewczyna przytuliła suczkę, a
wtedy Harry z ogromną prędkością wbiegł do pomieszczenia.
- Harry
mówiłem ci że masz nawet nie próbować zapanować nad umysłami zwierząt
?!... - Odezwał się chłopak do którego zmierzałem.
- One mają
własne rozumy.... - Ciągnął Louis patrząc z pogardą na loczka. Ja się
zaśmiałem a Zeyn zaczął nabijać się z Hazzy i powiedział.
- I
chyba mają je większe niż ty.... - Kiedy to powiedział wszyscy oprócz
"naszego magika" wybuchli śmiechem. Usiadłem na stole i wbiłem swój
wzrok w podłogę.
- A ty coś taki bez entuzjazmu ? - Zapytała mnie
[T.I]. Powoli popatrzyłem na nią. Widząc jej białe ząbki, uśmiechnąłem
się. Muszę przyznać że jej uśmiech jest zaraźliwy.Kiedy Liam podszedł to
mnie i uścisnął mój nadgarstek, skrzywiłem się co zauważył by nawet
ślepy.
- Tak i twoim zdaniem nic ci nie jest.... - skwitował brunet i podniósł leżący obok bandaż.
-
Nie prosze.... tylko nie bandaż... a co z moim Hobby ? - Pytałem bo nie
chciałem uwierzyć w to że mój własny przyjaciel chce mi odebrać to co
kocham.
- Niall nie zachowuj się jak dziecko... trzy dni i po
bólu... - Skończyła mój żal pięknym głosem, stojąca obok elfica. Kiedy
chłopak skończył zajmować się moim nadgarstkiem, szybko wstałem i
ruszyłem w stronę drzwi. Byłem wściekły więc chciałem jak najszybciej
opuścić pomieszczenie w którym znajdował się ktoś na którym moje emocje
niechcący by się upuściły.
- Nie przyjdziesz na trening ? - Znowu usłyszałem jej głos, powoli się odwróciłem i zobaczyłem spojrzenia wszystkich przyjaciół.
-
Nie mam po co ale przyjdę. - Powiedziałem i nie czekając na odpowiedź,
wszedłem do lasu. To było to miejsce. Miejsce w którym zawsze się
uspokajałem. Tam zawsze moje wszystkie emocje znikały i byłem tam taki
jaki zawsze chce być. Tylko drzewa, zwierzęta, ja i łuk. No właśnie. Ten
nieszczęsny łuk. Ta głupia kontuzja. Ale dlaczego aż trzy dni... Tyle
czasu bez dotyku tego wspaniałego drewna.....Tyle czasu bez czucia tej
delikatności jaką obdarzają mnie wspaniałe pióra, którymi zakończone są
moje strzały.... Lekko wściekły rozpocząłem mój spacer pomiędzy
ciemnościami tego wspaniałego, ogromnego lasu. Tak po kilku krokach,
dopiąłem swego i zapomniałem o całej sytuacji z przed kilku minut.
Przechodziłem pod gałęziami wielkich pachnących drzew. Każdą roślinę
którą mijałem obdarowywałem moim dotykiem. W tych chwilach moje palce
jakby skakały z radości że dałem im tę szansę. Po przejściu mniej więcej
połowy lasu, zorientowałem się że obiecałem że przyjdę na trening.
Ruszyłem w umówioną stronę a liście z pod moich nóg zaczęły fruwać w
powietrzu. Kiedy zdyszany dobiegłem na polanę, ujrzałem walczących
przyjaciół. Próbując opanować swój oddech skierowałem się na lekkie
wzniesienie. W momencie spotkania mojego spojrzenia z pożądającym
spojrzeniem [T.I] moje kolana lekko zmiękły. Nie wiem czy już ktoś
zauważył ale ja niedawno zorientowałem się że jestem w niej zakochany.
Patrzyłem na nią. Kiedy delikatnymi ruchami nadgarstka i długich palców
obracała sztyletami mój wzrok gonił za jej każdym ruchem.
- Ty
laluś... masz zamiar podejść i nauczyć się walczyć mieczem jak przystało
na elfa czy będziesz patrzył na dziewczynę która zabije cię jednym
ruchem.... - Z zamyśleń wyrwał mnie wścibski głos Louisa.
- Ja tam
się mieczykiem nie będę bawił... jak opanujesz łuk do tego stopnia co
ja to poślij mi list....- Musiałem się jakoś odgryźć temu chwalipięcie, a
nic innego nie przychodziło mi do głowy. Po tych słowach nerwowo
poprawiłem się na trawie i z powrotem przeniosłem mój wzrok na
zaskoczonego moją wypowiedzią pasiastego.
- Ty kolo... mamy XXI
wiek... a nie epokę brązu.. po co miał bym ci list pisać ? - Zapytał ale
widziałem że nadal nie może pogodzić się z tym że go zgasiłem. Z
uśmiechem zwycięzcy wypowiedziałem słowa które zaplanowałem przed moim
pierwszym zdaniem skierowanym do bruneta.
- Bo zanim opanujesz ten
skomplikowany przedmiot to nie będziesz już umiał obsługiwać
komórki....- Powiedziałem i pokazałem mój uśmiech, który mówił o tym że
jestem zwycięzcą w tym zaciętym dialogu. Moja radość nie trwała długo bo
zobaczyłem że [T.I] patrzy na mnie i na Lou ze straszną pogardą. Powoli
spuściłem wzrok i zacząłem udawać że zielona trawka pokrywająca całą
polanę jest bardzo interesująca.
- Niall, daj już spokój i choć
tu... nauczę cię czegoś.... - Dziewczyna znowu się odezwała. Tym razem
jej głos był czuły i dało się w nim usłyszeć prośbę. Nie patrząc gdzie
idę, wstałem i zacząłem stawiać powolne kroki. Szedłem powoli aż
stanąłem przed jej obliczem. Nie była tam sama bo z nią była reszta
drużyny idiotów. Kiedy chwyciłem miecz podany mi przez Zeyna spojrzałem w
oczy przyjacielowi. Jego spojrzenie nie było do końca pewne tego co
robił... widziałem że się martwiał. Moje palce bez pośpiechu bawiły się
uchwytem broni. Skupiłem się na trzymanym przeze mnie przedmiocie i
przeniosłem wzrok na stojącą przed moim ciałem płcią żeńską. Kiedy
miałem zadać pierwszy próbny cios na niebie rozbłysło światło. Był to
jakby ogromny piorun. Przepiękna i równie niebezpieczna kula runęła w
naszą stronę......
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podobno wam się podobał więc macie drugą część :) Mam nadzieje że was nie zawiodłam :) Imagin z tym Niallem będzie jak będę miała czas go napisać :P CZYTASZ - PROSZĘ KOMENTUJ :) Dziękuję za wszystkie komentarze :) Pozdrawiam :)
"Był to jakby ogromny piorun. Przepiękna i równie niebezpieczna kula runęła w naszą stronę......"
OdpowiedzUsuńJaka kula?
O_o
I TY!!!
Jak mogłaś przerwać w takim momencie?!
Ja się pytam :JAK???!!!
Jeszcze raz mi takie coś odwalisz to... to... to nwm co zrobię ale na 100 % się obrażę!!!
>.<
xD
Jesteś genialna :D
Normalnie podziwiam twój geniusz :D
CZEKAM NA NEXT!!!
Mam nadzieję, że będzie tak samo zajebista jak ta :D
Pozdro ~Miśkax3
Fajny :)
OdpowiedzUsuńG E N I A L N Y ! ! !
OdpowiedzUsuńSUPER
OdpowiedzUsuńWOW
OdpowiedzUsuńFaaaaaaajnie piszesz :)
WOW
OdpowiedzUsuńFaaaaaaajnie piszesz :)
Ale ekscytujący koniec 2 części :)Super :p Oliwka :*
OdpowiedzUsuń